Dziś zrobiło się bardziej staroświecko. Na Obere-Havel-Wasserstrase nie ma map GPS, trzeba więc śledzić mapę papierową. W dodatku jest tu szereg innych atrakcji. Za Oranienburgiem przepłynęliśmy bez kłopotu śluzę Lehnitz a po skręceniu w OHW dopłynęliśmy do śluzy Liebenwalde, samoobsługowej. Przed nami dopłynęła tu już jedna łódka. Panowie z niej znali zasady obsługi. To podobnie, jak było we Francji. Na stanowisku oczekiwania jest dźwignia do przekręcenia, która otwiera śluzę od strony oczekujących. Po wpłynięci i zacumowaniu przekręca się drugą dźwignię, która jest na nabrzeżu wewnątrz śluzy. Chwilę po jej pokonaniu byliśmy w Liebenwalde, ale okazało się, że w „pierwszej” marinie nie ma miejsca i trzeba wpłynąć do „drugiej” za mostem zwodzonym. Most otwiera się o wyznaczonych godzinach, przyszło znowu trochę poczekać, wreszcie wpłynęliśmy do przedziwnej mariny. Opowiem o niej jutro, jak zrobię zdjęcia.






Miasteczko małe, ciche, przyzwoicie wyglądające.


Te wiaderka na stole, to kiszone ogórki, kupiłem dwa.
A na ulicy miasteczka przedefilował Ursus



Na koniec wpłynęliśmy do mariny

Tomek, kiedy wracacie? My aktualnie jesteśmy na pojezierzu Drawskim, wracamy 18 września. Marian.