Teraz płyniemy rzeką Havlą. Rzeka się wije i szeroko rozlewa. Przepiękne widoki. Na brzegach widać sporo zakotwiczonych łodzi.

Po drodze mieliśmy śluzę Bahnitz. Bardzo dziwna i niebezpieczna śluza o pochyłych ścianach. Trzeba trzymać łódkę i równocześnie pilnować, żeby za nadto nie zbliżyła się do ściany, bo zacznie dnem ryć po murze. Jakoś sprawiliśmy się z Galinką


Kawałek dalej stanęliśmy właśnie w miejscowości Bahnitz przy nabrzeżu na nocleg. Ale nabrzeże płatne 9,- euro.

Sama miejscowość, to typowa wioska. Koguty pieją, krowy ryczą, ale bardzo ładna i schludna.




A jak zaczęliśmy badać z czego tu żyją, to było gospodarstwo mleczne, był artysta, który zapraszał do obejrzenia prac w metalu i


hodowca ptaków. Przyuważyliśmy gęsi, strusie i bażanty.

Wyjście z łodzi było nieco trudne, zwłaszcza dla Galiny, ale nagrodą był obiad z grila.


Tomek, kiedy wracacie? My aktualnie jesteśmy na pojezierzu Drawskim, wracamy 18 września. Marian.