W zasadzie, to przepłynęliśmy na drugą stronę jeziora i stanęliśmy tam, gdzie to było zaplanowane wczoraj, przy nabrzeżu. Zwolniło się jedno miejsce.


Od rufy zakrada się do nas taka dziewczyna.
Byliśmy na zakupach i obejrzeliśmy miejscowość. Malutka, ale ma swój klimat. Zwykle myśląc o małych niemieckich miasteczkach myślimy o dobrze utrzymanych domach z pruskiego muru i malowniczych uliczkach. Te miejscowości są mniejsze i wyglądają tak.






w tych ciut większych miejscowościach na chodnikach są zwykle polbruki, tutaj wygląda to tak.

sama miejscowość leży nad dużym jeziorem Plauer see, ale to z kolei łączy się z następnymi jeziorami, no płynie tu rzeka Havel. Na jeziorach widać sieci, a w miejscowości nie ma problemu ze zjedzeniem rybki w różnej postaci. Są surowe, wędzone, jest garmażerka, ale wszystko słodkowodne, lokalne. Nie przywożą to zamrożonych soli, pangi, miruty, czy tołpygi, tylko jest ,to co rano złowili. Ja kupiłem wędzonego węgorza.

A sklepiki, to takie niepozorne w podwórkach.




Wracając, przysiedliśmy w lokaliku. Galina zjadła loda, ja wypiłem piwo, a obsługiwał nas Grek. 5 lat temu wyemigrował z Grecji do Niemiec. Mówił, że w Grecji żyło mu się bardzo biednie. To jest bardzo zadowolony, 2 lata temu ściągną mamę. Samotny, koniecznie chciał zdjęcie, więc zrobiłem


Jest tu jeszcze jedna osobliwość Zamek Plau, ale tak naprawdę pałac. Zbudowany przez władcę miasta Plau Minisa Friedricha von Gorne. Po 45 roku ( wiemy, jak to było ) różne zastosowania, a ostatnio instytut szkolenia językowego doprowadziły pałac do ruiny. Część historycznej budowli zostały utracone. Mimo to pałac uznawany jest za jeden z najznamienitrzych pałaców północno-wschodnich Niemczech ze względu na swój projekt architektonitrzny i wkomponowanie w historyczny ogród.

Myślę ,że teraz nastaną dla niego lepsze czasy.
Tomek, kiedy wracacie? My aktualnie jesteśmy na pojezierzu Drawskim, wracamy 18 września. Marian.