Zakończyliśmy tegoroczny rejs. Zrobiło się zimno.

Rejs trwał 48 dni. Silnik przepracował 94 godziny. Spalił około 288 l. Jesteśmy bardzo zadowoleni, jednak tym razem był to chyba rzeczywiście ostatni nasz rejs. Intensyfikujemy działania związane ze sprzedażą łódki. Raz, że jest to już jednak duży wysiłek , jak na nasz wiek, a dwa to prawie trzykrotny wzrost kosztów. To ciągle jest bardzo tania i wspaniała zabawa dla pracujących, ale z jednej emerytury już nie jesteśmy w stanie tak się bawić. Oczywiście noce spędzone na kotwicy w absolutnej ciemności, albo przy świetle księżyca będą niezapomniane ale koszty marin wzrosły około 80 %, ale do tego zaczęli naliczać osobno za prąd, za wodę, za natryski, za Wi-Fi, czasem za śmieci, za oddychanie. ( Większość marin nalicza kilmatyczne ). Daje to prawie trzykrotnie wyższe koszty w stosunku do tego, gdy zaczynaliśmy 5 lat temu. Oznacza to też koniec tego bloga. Na razie jest zapłacony do czerwca. Nie wiem co się stanie, jak przestanę płacić. Pierwotnie moim zamiarem było zachęcić ludzi do takiej rozrywki własnym przykładem i ułatwić nowicjuszom poruszanie się po drogach wodnych. Pomysł chyba nie cieszył się wielkim zainteresowaniem, bo jak widzę z licznika odwiedzin, nie zagląda tu prawie nikt. Ale jeśli kogoś zachęciłem, to bawcie się dobrze.
Jeszcze zrobię tu dla porządku, ze dwa wpisy podsumowujące koszty, ale to dopiero, jak wszystko zostanie policzone.
Tomek, kiedy wracacie? My aktualnie jesteśmy na pojezierzu Drawskim, wracamy 18 września. Marian.