20-tysięczne miasteczko ma marinę, jak przystało.



Jezioro Muritz, to drugie co do wielkości jezioro Niemiec. Wielkości naszego Śniardwy. Wiał spory wiatr i była fala, ale wypadało nam od rufy, więc gnało nas tylko do przodu. Ludzie pływają różnie. Jedni biorą boje z prawej, drudzy z lewej, ale tu nie potrzeba patentu.


Marina taka nowoczesna, że nie wiem ile kosztuje. Zapłaciłem 86,- euro i dostałem kartę magnetyczna z 45,- do wykorzystania. Czego nie wykorzystam dostanę z powrotem. Na razie prąd kosztuje mnie 3,- euro. ( to jest najdroższa kWh. 1 kWh = 1,- euro ) , ale jutro robimy pranie. Pewnie zejdzie z 10,- euro. No i była w tym opłata klimatyczna. W miasteczku tętniło życie. Są tu sanatoria. Bardzo dużo kawiarenek, restauracyjek i wszędzie ludzie. Ale około 19-nastej wszystko zaczęło pustoszeć. Miasto wymarło zostały dwie restauracje, słychać z nich muzykę. Niemcy, nie lubią , tak, jak południowcy przesiadywać wieczorami. Najgwarniej jest po obiedzie. Miasto na pierwszy rzut oka bardzo ładne.

To był ratusz, teraz Muzeum.

a to jedna z restauracyjek.



Tomek, kiedy wracacie? My aktualnie jesteśmy na pojezierzu Drawskim, wracamy 18 września. Marian.