Przepłynęliśmy do Braunschweigu. Po drodze była śluza Sulfeld .Tam jest niby taka procedura, że trzeba się zameldować i czekać. Ze względu na duży ruch barek towarowych, do śluzy łodzie sportowe samodzielnie nie wpływają tylko jako uzupełnienie wolnego miejsca za towarowymi. Gdy dopłynąłem jedna łódź w oznaczonym miejscu już czekała. Postanowiłem stanąć i czekać na rozwój wypadków. Przypłynęły jeszcze trzy łodzie i barka. Gdy śluza się otwarła ( godzina czekania ) wpłynęła barka i głośnik nad nami coś powiedział po niemiecki. Pan z pierwszej łodzi uruchomił sinik i wydał komendę dla nas wszystkich ” wpływamy „. I wpłynęliśmy.

A za nami zamykają się wrota.

Pierwsza stoi barka

Woda się podniosła i wypływamy.
Po chwili wyprzedziłem tę barkę. Wyprzedzanie na wodzie przy różnicy prędkości kilometr, dwa i długości jednostki trwa długo, więc obejrzeliśmy się. Panowie bandery nie mają, ale ja mam Polską. W Braunscheigu przed wejściem do mariny musiałem stanąć na chwilę na kanale i barka znowu mnie dogoniła. Okazało się, że załoga jest polska , wymieniliśmy z chłopakami parę grzecznościowych słów i popłynęli dalej. W ogóle, to bardzo dużo Polaków tu pływa, zarówno na polskich barkach, jak i jako załoga pod obcą banderą.
A marina, o której wspomniałem, jest najdziwniejszą z dotąd odwiedzanych. Po pierwsze dlatego, że wejście do nie zamykają wrota. Trzeba stanąć na zewnątrz, wejść pieszo lub uzgodnić telefonicznie wejście. Wrota na zdjęciu.

Żeby wypłynąć otwiera się samemu ciągnąc za gałeczkę zwisającą nad wodą. Po drugie sposób zapłaty. Na kopercie ( leżą w skrzynce obok biura ) wypisuje się dane łodzi i swoje i oblicza należność wg klucza 1,7 euro za 1 m długości łodzi i 1 euro od osoby w załodze razy planowana ilość dni pobytu. Mi wyszło 17,30 euro za dzień. Odliczoną kwotę wkłada się do koperty, zakleja i wrzuca do drugiej skrzyneczki obok. Wyposażenie dobre i mają pralkę. Jutro pierzemy. Do pasji zaczyna nas doprowadzać pogoda. Ciągle pada. Dotąd jakoś nie zmokliśmy, ale dzisiaj lunęło dokładnie wtedy, kiedy wpływałem do mariny. Żeby widzieć muszę mieć wtedy podniesioną plandekę, więc zalało nam wszystko w dodatku w czasie cumowania trzeba oczywiście wyjść. Był silny utrudniający wiatr więc wszystko trwało dłużej. Ledwo skończyliśmy przestało padać. Później poszliśmy do sklepu po zakupy i wracając , właściwie już na pomostach znowu lunęło. Ledwo uporaliśmy się z wtarganiem zakupów na łódź przestało. Do tego jest zimno, Galina siedzi w płaszczu i skomli, że zimno.

Tomek, kiedy wracacie? My aktualnie jesteśmy na pojezierzu Drawskim, wracamy 18 września. Marian.