No to zrobiłem bilans. W całości, wszystkie wydatki podczas rejsu wyniosły nas 2100,- € oraz 6000,- zł. Wydatki złotówkowe, to prawie w całości pozycje stałe, za mieszkanie, prąd, telefon, ubezpieczenia, telewizja, walutowe, to realne koszty, ale spędzenie naprawdę atrakcyjnego dwumiesięcznego urlopu, w dwie osoby za 2100,- € , to uważam, że nie jest źle.
Mamy już datę wyciągania łódki z wody. 25.10. Trzeba będzie ją umyć, szczególnie, część podwodną i to będzie rzeczywisty koniec sezonu.
Rejs trwał 48 dni. Silnik przepracował 94 godziny. Spalił około 288 l. Jesteśmy bardzo zadowoleni, jednak tym razem był to chyba rzeczywiście ostatni nasz rejs. Intensyfikujemy działania związane ze sprzedażą łódki. Raz, że jest to już jednak duży wysiłek , jak na nasz wiek, a dwa to prawie trzykrotny wzrost kosztów. To ciągle jest bardzo tania i wspaniała zabawa dla pracujących, ale z jednej emerytury już nie jesteśmy w stanie tak się bawić. Oczywiście noce spędzone na kotwicy w absolutnej ciemności, albo przy świetle księżyca będą niezapomniane ale koszty marin wzrosły około 80 %, ale do tego zaczęli naliczać osobno za prąd, za wodę, za natryski, za Wi-Fi, czasem za śmieci, za oddychanie. ( Większość marin nalicza kilmatyczne ). Daje to prawie trzykrotnie wyższe koszty w stosunku do tego, gdy zaczynaliśmy 5 lat temu. Oznacza to też koniec tego bloga. Na razie jest zapłacony do czerwca. Nie wiem co się stanie, jak przestanę płacić. Pierwotnie moim zamiarem było zachęcić ludzi do takiej rozrywki własnym przykładem i ułatwić nowicjuszom poruszanie się po drogach wodnych. Pomysł chyba nie cieszył się wielkim zainteresowaniem, bo jak widzę z licznika odwiedzin, nie zagląda tu prawie nikt. Ale jeśli kogoś zachęciłem, to bawcie się dobrze.
Jeszcze zrobię tu dla porządku, ze dwa wpisy podsumowujące koszty, ale to dopiero, jak wszystko zostanie policzone.
Prawie 5 godzin płynięcia. Widoki ładne, ale ruch bardzo mały. Minęliśmy chyba z 5 łodzi turystycznych i statek pasażerski. Szwajcarzy pływają tą trasą do Szczecina. I to kilka statków. Spotkaliśmy w sumie już trzeci. Są bardzo długie, typowe rzeczne.
Dziś też przepłynęliśmy ostatnią na naszej tegorocznej drodze śluzę.
Ten, dość długi odcinek płynąłem już kolejny raz. Widoki po drodze zawsze są interesujące, ale żeby stały się tematem opisu, to nie. Po drodze mieliśmy podnośnię Niederfinow. jest to dla mnie na tyle wyrafinowana technika, że zawsze ciągnie mnie do zrobieniu paru zdjęć. Oto one. Ceny mariny jeszcze nie znam, bo już nie było szefa. Będzie jutro rano.
No to opuściliśmy wody Meklenburgii. Przeszliśmy trzy ostatnie śluzy samoobsługowe. Na zdjęciach opuszczamy jedną i wracamy do nawigacji elektronicznej.
A właściwie to największy w Europie zespół cegielni. Tu wynaleziono piece pierścieniowe do wypalania cegieł i cegły dziurawki. Całość, to muzeum techniki. Obejmuje ogromny obszar. W ramach niedrogiego biletu 10,- euro ( tylko ja , inwalidzi wchodzą bezpłatnie ) jest 45 minutowy objazd całości kolejką przerobioną z rolek i swobodne poruszanie się pieszo po całości. Lokomotywki miały imiona. Nam akurat trafił się Thomas.
OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA
Właściwie na całość części muzealnej składają się dwie cegielnie. Ta na zdjęciu, chyba z 1928 roku, była najnowocześniejsza i pracowała jeszcze do 1989 r. Była to cegielnia z mechanicznym załadunkiem , w której wszystkie procesy odbywały się pod dachem.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Napędzana była jedną maszyną parową.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Elementy tej maszyny przyciągnęły na saniach 24 konie. W dawniejszych czasach właściwie każdy zakład produkcyjny miał rozbudowany system warsztatów. Cegielnie również. Sfotografowałem warsztat mechaniczny , bo już rzadko można zobaczyć obrabiarki bez własnego silnika, napędzane pasem transmisyjnym z jednej maszyny parowej, z wału, który biegnie pod sufitem.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
A tak wjeżdżały do góry rolki z gliną do maszyn produkujących pastę glinianą.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Przy ręcznej produkcji z pasty formowano cegły i układano do suszenia. Po wysuszeniu szły do pieca, aby się wypalić.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Piec pierścieniowy
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
i jego wnętrze
OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wypalone cegły płynęły barkami do Berlina . Kiedyś takimi.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
później takimi
OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA
i jeszcze kawałek krajobrazu cegielnianego.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
A w porcie odkryłem wypożyczalnię takich camperboatów , jak tu nazywają.
Sześć godzin płynięcia głównie kanałami i rzeką Hawel.
Mildenberg, to właściwie muzeum cegielni. To jedna z zachowanych cegielni, których tu było wiele i które dostarczały cegły do budowy Berlina, Hamburga i innych miast. Jutro poświęcimy w całości na zwiedzenie tego obszaru, choć tutejsza marina droga, 31,40 euro, ale chociaż prąd i woda w cenie.
Po drodze były cztery śluzy. Z przygodnych zagadnięć stwierdziłem, że nie tak , jak dotąd myślałem pływają tu sami Niemcy. Okazuje się, że pływają i Duńczycy, i Austryjacy, spotkaliśmy jakiś chyba Chińczyków. Pewnie z 50 % płynących łodzi, to łodzie czarterowane. Nie pływają one pod żadną lub po niemiecką banderą, dlatego trudno rozpoznać tych cudzoziemców, którzy przyjeżdżają samochodami do firm czarterowych i przesiadają się na łódkę.
W nocy bardzo się rozdmuchało, dobrze wybrana zatoczka całkowicie osłoniła nas 0d wiatru. Las tylko bardzo szumiał. No i dziś po drodze utrudniał manewrowanie. Nocując na kotwicy prawie zawsze udaje się podglądnąć jakąś czaplę.
OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA
W Furstenbergu marina jachtklubu 20,- euro . Prąd, woda i natrysk automaty wrzutowe.
Dziś od rana lało. Przechodził front ciepły. Czekaliśmy prawie do 13.00 aż się wypogodzi. A potem mijaliśmy takie obrazki nad kanałem.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Po drodze były trzy śluzy i krótki postój w marinie Priepert, gdzie kupiłem gaz w butli. 36,- euro. Miałem butlę czerwoną, dostałem szarą. To podobno inny dystrybutor. Nie wszyscy chcą zamieniać. Tu zamienili.
Właściwie to przy śluzie jest takie małe kotwicowisko, ale stanąłem przy nabrzeżu
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Widać już powoli koniec sezonu. Potrzebuję wymienić butlę z gazem. Wpłynąłem po drodze do mariny. Widziałem butle zamknięte w klatce koło biuro bosmana, ale nie było tam absolutnie nikogusieńko. Za to po drodze minąłem aż trzy łódki zapalonych wioślarek.
OLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERAOLYMPUS DIGITAL CAMERA
Tomek, kiedy wracacie? My aktualnie jesteśmy na pojezierzu Drawskim, wracamy 18 września. Marian.